Kategorie
Publicystyka

Aborcja bez kompromisów

14 marca zapadł wyrok skazujący, choć nieprawomocny, w sprawie Justyny z Aborcyjnego Dream Team. Odbyły się liczne manifestacje w tej sprawie, wiele grup wyraziło swoje poparcie dla sprawy Justyny, od skrajnej lewicy, przez lewicę, po centro-prawicę. Wśród nich były również organizacje i osoby współodpowiedzialne za to, że żyjemy obecnie w kraju, w którym można trafić do sądu za pomoc w dokonaniu aborcji.

Ograniczanie praw kobiet po transformacji ustrojowej nie zaczęło się za Prawa i Sprawiedliwości. To starsze zjawisko, w dodatku istniejące również za rządów ugrupowań, które dziś tak głośno krzyczą o obronie prawa do decydowania o swoim ciele.

Prawo z 1956 roku, dopuszczało aborcję w trzech przypadkach:

  • gdy istniały wskazania medyczne do usunięcia płodu dla ratowania zdrowia lub życia matki,
  • gdy istniały przesłanki, że ciąża zaistniała w wyniku czynu zabronionego,
  • gdy matka znajdowała się w trudnej sytuacji ekonomicznej, która nie pozwalała na utrzymanie dziecka.

We wszystkich powyższych przypadkach ostateczna decyzja należała do kobiety, zmuszanie do aborcji było zakazane. Lekarze byli zobowiązani weryfikować zadeklarowaną trudną sytuację finansową matki jedynie do 1959 roku. Od tamtej pory, w praktyce funkcjonowało prawo do aborcji na żądanie.

W 1993 roku rząd Hanny Suchockiej, w który skład weszły: Unia Demokratyczna, Kongres Liberalno-Demokratyczny, Partia Chrześcijańskich Demokratów, Zjednoczenie Chrześcijańsko Narodowe, Polska Partia Przyjaciół Piwa oraz Polskie Stronnictwo Ludowe — Porozumienie Ludowe — uchwalił prawo zmieniające dotychczasowe przepisy aborcyjne. Uchylono przesłankę do aborcji z tytułu trudnej sytuacji finansowej, w efekcie znosząc prawo do aborcji na żądanie w Polsce.

Unia Demokratyczna, ugrupowanie Hanny Suchockiej, w 1994 połączyła się z Kongresem Liberalno-Demokratycznym Donalda Tuska. Nowopowstała Unia Wolności utworzyła wraz z Akcją Wyborczą Solidarność koalicję rządową w 1997. W 2001 roku część osób ze środowisk UW i AWS założyło Platformę Obywatelską. Nie powinno więc dziwić, że rządząca w latach 2007-2015 Platforma Obywatelska przez 8 lat nie kiwnęła palcem w sprawie legalizacji aborcji. Tak, ta sama Platforma, która teraz tak głośno krzyczy o prawie do aborcji i o obronie praw kobiet.

Co prawda rząd Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego Stronnictwa Ludowego próbował w 1996 roku przywrócić przesłankę o trudnej sytuacji finansowej, jednak już rok później Trybunał Konstytucyjny uchylił nowelizację ustawy o aborcji jako niezgodną z tzw. Małą Konstytucją z 1992 roku. Co ciekawe, uchwalona za rządów tej samej koalicji obecna konstytucja Rzeczpospolitej, zawiera art. 38, służący zarówno wtedy, jak i dziś, jako argument za niezgodnością aborcji na żądanie z ustawą zasadniczą.

Jak widać, nawet stronnictwa, które opowiadały się początkowo za większym dostępem do aborcji, ostatecznie kończyły jako współautorzy ustaw, które ograniczały prawo do aborcji. Przez dłuższy czas po zakazie aborcji z przesłanki ekonomicznej, marsz ku całkowitemu zakazowi aborcji zwolnił. Miały miejsce próby, najpierw w 2007, później 2016 roku, by całkowicie zakazać aborcji. W 2007 jedynie Liga Polskich Rodzin i Prawica Rzeczpospolitej poparły dalsze zaostrzanie przepisów, a w 2016 roku inicjatywa „Stop Aborcji” została zablokowana w wyniku masowych manifestacji i krytyki środowiska lekarskiego.

Prawicowa polityka charakteryzuje się jednak taktyką małych kroczków. Prawa zabierane są pomalutku, niemal niezauważalnie, aż nagle budzimy się w sytuacji, którą 10 lat wcześniej uznalibyśmy za radykalne pogwałcenie praw obywatelskich. Koalicja Zjednoczonej Prawicy czekała po prostu na właściwy moment. Taki moment nadarzył się w 2020 roku, podczas pandemii Covid-19, kiedy to można było represjonować wszelkie demonstracje, korzystając z pretekstu zagrożenia epidemiologicznego.

Wówczas to Trybunał Konstytucyjny orzekł, że tzw. przesłanka embriologiczna jest niezgodna z Konstytucją RP. Tym samym, aborcja w Polsce została w praktyce całkowicie zakazana.

Nie byłoby to możliwe, gdyby nie wcześniejsza budowa gruntu pod ten zakaz. Prawo i Sprawiedliwość funkcjonuje w konkretnym środowisku prawnym, które pozwoliło w taki sposób interpretować przepisy. Oto małe kroczki: najpierw ograniczenie prawa do aborcji przez rząd liberalnej prawicy, później zabezpieczenie tego prawa w tekście konstytucji przez rząd socjaldemokratyczny — a ostatecznie wykorzystanie tego prawa celem całkowitego zakazu aborcji przez rząd konserwatywnej prawicy.

Dlatego nie wołamy „Kon-sty-tu-cja”. To właśnie ta konstytucja stanowiła podstawę do zakazania aborcji. Rzekomy kompromis aborcyjny był kompromisem wyłącznie w głowach konserwatystów. Nie ma kompromisów względem prawa do wolności wyboru. Kompromisem między państwem świeckim a wyznaniowym jest dwuwładza parlamentu i kościoła. Kompromisem między prawami pracowniczymi a przywilejami szefów jest Kodeks Pracy, który w wielu sytuacjach nas nie chroni i kontrole PIP, które i tak prawie nic nie mogą zrobić. Kompromisem między prawem do aborcji na żądanie a zakazem aborcji jest częściowy zakaz aborcji, który nieuchronnie posłużył za fundamenty do całkowitego zakazu aborcji. Dość kompromisów — żądamy pełnych praw!

Niestety liberałowie, którzy podczepili się pod ruchy proaborcyjne, nigdy nie wprowadzą faktycznego, pełnego prawa do aborcji na żądanie. Logiką liberałów jest szukanie kompromisów pomiędzy owcami a wilkami. Jeśli wygrają wybory, czeka nas debatowanie nad wprowadzeniem choćby częściowej legalizacji aborcji.

Tymczasem, prawo do aborcji na żądanie to nie kwestia debat i kompromisów. Debacie publicznej nie podlega wolność do wyboru swojej ścieżki zawodowej (bo gdzie by stał „kompromis” -ktoś określa sektor usług lub przemysłu, w którym wolno nam się rozwijać?). Debacie publicznej nie podlega wolność do korzystania z czynnego i biernego prawa wyborczego (bo gdzie by stał „kompromis” – wolno nam głosować, ale tylko na osobę z pożądanej listy wyborczej?). Debacie publicznej nie może podlegać też prawo do decydowania o swoim ciele.

Prawo do aborcji nie może być kwestią debaty publicznej czy referendów. Prawo to akceptujemy w całości – albo uznajemy, że człowiek, istota świadoma, nie ma prawa do decydowania o tym co się z jego/jej ciałem dzieje. Nie możemy tym ciałem dysponować „tylko trochę”, tak jak nie możemy „tylko trochę” brać udział w procesach demokratycznych, albo „tylko trochę” wybrać swoją ścieżkę zawodową. My nie szukamy kompromisów między konserwatyzmem a postępem — my walczymy o poszerzenie ludzkiej wolności. Na tej drodze nie ma kompromisów — kompromisem między wolnością a jej brakiem jest… jej brak.

Dodaj komentarz