Połowa z sześciu działających niemieckich elektrowni atomowych jest właśnie wygaszana. Do końca 2022 roku Niemcy całkowicie zrezygnują z atomu!
Nie starajcie się doszukiwać logiki w tej decyzji. W dużej mierze chodzi o kwestie ekonomiczne – Niemcy robią miejsce dla energii pozyskiwanej z gazu ziemnego, który popłynie do nich szerokim strumieniem przez gazociąg Nord Stream 2. Tym samym chcą dać też dobry przykład innym państwom europejskim i przekonać do masowej rezygnacji z energii atomowej.
Pierwszy raz decyzja o zaprzestaniu produkcji energii elektrycznej z siłowni atomowych została podjęta w 2002 roku przez centrolewicowy rząd SPD i Zielonych, na którego czele stał Gerhard Schröder – ówczesny kanclerz RFN. Kolejny, tym razem chadecko-liberalny rząd pod wodzą Angeli Merkel, początkowo chciał się wycofać z decyzji poprzednich władz.
Mimo to, pod wpływem silnego lobby antyatomowego w Niemczech, wspieranego głównie przez Zielonych oraz przemysł wydobywczy gazu ziemnego, rząd CDU-CSU i FDP odwołał w 2011 swoje wcześniejsze zapowiedzi, co do przedłużenia okresu funkcjonowania niemieckich elektrowni jądrowych. Wpływ na tą decyzję miała też awaria w japońskiej elektrowni atomowej w Fukushimie w tym samym roku, na skutek trzęsienia ziemi oraz późniejszej fali tsunami. Wyznaczona data wyłączenia z eksploatacji elektrowni jądrowych w Niemczech to 2022 rok.
Według obrońców klimatu, zamykanie działających elektrowni jądrowych spowoduje wzrost emisji dwutlenku węgla – gazu odpowiedzialnego za globalne ocieplenie. Dotychczasowe wygaszanie elektrowni atomowych skutkowało tym, że w pierwszej połowie b.r. najważniejszym źródłem energii w Niemczech był węgiel kamienny i brunatny.
Energetyka jądrowa w ciągu ostatnich lat pozwoliła uniknąć emisji aż 74 gigaton CO2. Energetyka wodna zaoszczędziła 90 gigaton CO2, a wszystkie pozostałe OZE razem wzięte – 15 gigaton CO2. Pozytywny wpływ energetyki jądrowej na redukcję emisji gazów cieplarnianych jest faktem, którego nie da się zanegować. Likwidacja funkcjonujących już elektrowni jądrowych przy nadal znaczącej pozycji węgla w miksie energetycznym pokazuje, że niemiecka klasa polityczna przedkłada doraźny polityczny interes ponad szybką i sprawną dekarbonizację.
Gaz ziemny wcale nie jest alternatywą dla węgla. Energia z atomu to duże i stabilne źródło energii przy rosnących cenach importu gazu, szybko wzrastających kosztach emisyjnych oraz coraz większych zapotrzebowaniach na energię elektryczną. Atom to też gwarancja stabilizacji systemu energetycznego przy zmianach w produkcji energii z wiatru i słońca. Pozwala nam się on uniezależnić od Rosji.
Tego typu samowolka pokazuje również, jak silną pozycję w Unii Europejskiej zajmują Niemcy. Wyobraźmy sobie, że jakieś inne państwo członkowskie ogłasza nagle, że rezygnuje ze swoich elektrowni produkujących czystą energię i zwiększa swoją emisję gazów cieplarnianych. Protestom w Parlamencie Europejskim nie byłoby końca.
Polska powinna rozwijać energetykę jądrową równolegle do innych źródeł energii, tak by ostatecznie pozbyć się tych emisyjnych z naszego miksu. Nie dajmy się ogłupić obecnej antyatomowej narracji oraz nieracjonalnemu działaniu Niemiec!