Pieńsk – kiedyś jeden z największych ośrodków przemysłu szklarskiego w Europie, teraz kolejne tworzące się na naszych oczach miasto widmo. Przed wojną na terenie miasta znajdowało się 13 działających hut. Druga Wojna Światowa w znacznym stopniu zniszczyła większość z nich, doprowadzając miasto do kompletnych ruin.
W początkowym okresie PRL skupiono się na odbudowie zbombardowanych zakładów pracy. W 1967 roku przekształcono szklarskie przedsiębiorstwa w jeden kooperatyw pod nazwą „Pieńskie Huty Szkła”. Ten okres był szczególnie pomyślny dla tego regionu. Specjaliści z całego kraju zjeżdżali się w celu kultywowania szklanej pasji w zamian otrzymując godną pensje, mieszkania socjalne oraz stałe zatrudnienie. Wraz z upadkiem PRL i utworzeniem III RP, miasto ulegało stopniowej degradacji.
Niegdyś działające atrakcje takie jak publiczny basen, bar mleczny czy restauracja „Hutnik”, która potrafiła ściągnąć ludzi z okolicznych miast, zostały zamknięte. Gwoździem do trumny okazała się upadłość prawie wszystkich hut szkła, które należały do sektora prywatnego. Przed faktycznym ogłoszeniem upadłości pracownicy przez pół roku nie dostawali należnego wynagrodzenia za swoją pracę. Warto wspomnieć, że największe miejsce pracy „Huta Szkła Lucyna” w najlepszym okresie zatrudniała 3000 pracowników, co stanowi około 52% obecnych mieszkańców Pieńska.
Neoliberalna polityka III RP, która obfituje w cykliczne kryzysy, powoduje upadek lokalnych zakładów pracy skazując ludzi na brak środków do życia, co z kolei prowadzi do problemów bezdomności i uzależnień lub w najlepszym przypadku emigracji zarobkowej.
Choć wydaje się ona najmniejszym złem, pozostawia bardzo negatywne skutki długofalowe. Niekontrolowana urbanizacja powoduje ubożenie lokalnych gmin, co skutkuje tworzeniem się kolejnych pustostanów z miejsc pracy i przestrzeni kulturalnych.
Kolejnym następstwem jest degradacja środowiska. Większość mieszkańców małych miejscowości jest zmuszona do posiadania samochodu z racji braku komunikacji miejskiej, na co nie można było narzekać w okresie PRL.
Koszty najmu również nie są zadowalające. Obecnie, ceny nieruchomości w Zgorzelcu są droższe niż we Wrocławiu. Podyktowane jest to głównie pazernością kamieniczników, którzy w pogoni za własnym bogactwem widzą jedynie portfele zarabiające w euro, zapominając kompletnie o ludziach pracujących w polskich realiach.
Nasze rodzinne regiony to nie tylko krewni. To też w dużej mierze ludzie pracy, ich lokalne zakłady i miejsca, gdzie spędzają wolny czas. To ich utracone zdrowie, przelany czas i pasja, które zapewniają renomę i dobrobyt naszemu otoczeniu.
Trzeba zakończyć monopol na prawdę, który od 30 lat ma prawica. Obietnice, że pogoń za sukcesem wystarczy, by przynieść ludziom dobrobyt, okazały się zwykłym kłamstwem. Pora na realną weryfikację rządów III RP przez klasę pracującą. Czas, aby głos ludzi pracy z mniejszych miejscowości przestał odbijać się echem w czterech ścianach!