1. Mija właśnie trzeci rok od rozpoczęcia pełnoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Każdego dnia, wśród coraz większej obojętności, wciąż giną setki zmarzniętych w okopach, kryjących się przed bombardowaniami i pracujących we wsiach i miastach, obywateli i obywatelek – po obu stronach frontu.
Ta wojna nie tylko obaliła mit “końca historii” po zimnej wojnie, ale ukazała ponownie kruchość imperialistycznego pokoju. Przyszło nam obserwować jak ten światowy system spycha nas coraz głębiej w wir destrukcji. Rosnąca militaryzacja i rywalizacja wrogich bloków imperialnych zaostrza się. Stawiają one swoje karty na różne strony konfliktów, m.in. w Sudanie, Demokratycznej Republlice Konga czy Syrii – wszystko kosztem niezliczonych mas ludności.
Gdy imperialiści – w szczególności amerykańscy – napotykają opór wobec narzuconego przez siebie ucisku i eksploatacji, odpowiadają największym barbarzyństwem i okrucieństwem. Najlepiej widać to na Bliskim Wschodzie, gdzie pozwolili sobie za pomocą swojej syjonistycznej kolonii na kolejne ludobójcze kampanie przeciw Palestynie, Libanowi i Jemenowi.
W centrach imperialnych wszelki sprzeciw wobec tych zbrodni, w szczególności tych dokonywanych na Bliskim Wschodzie napotyka coraz ostrzejsze represje – prawa do wolności słowa czy wolności zgromadzeń rozmontowywane są wśród postępującej faszyzacji, co widać szczególnie w Europie Zachodniej.
W ostatnim czasie bębnom wojny bijącym w Europie i na całym świecie, towarzyszą też echa rozmów pokojowych – rozmów pokazujących prawdziwą twarz burżuazji, bezlitośnie strzegącej swoich interesów. Widać to w negocjacjach o ponowny podział rynków i stref wpływów – jak w Ukrainie – ale też w parszywej intrydze Trumpa, szykującego czystkę etniczną milionom Palestyńczyków na potrzeby swojego “projektu deweloperskiego”. Jednak w tych właśnie interesach i handlowych negocjacjach objawia się kruchość porządku, któremu ten “pokój” ma służyć.
Imperializm jako system dążący do akumulacji jak największego bogactwa w najwęższym możliwym gronie, może funkcjonować jedynie przez coraz większą eksploatację ludzi pracujących lub stałe poszerzanie swoich stref wpływów. Cykliczność wojen o podziały rynków, których intensywność wzrosła przez ostatnie lata, jest jedną stroną imperialistycznego medalu. Drugą jest nieuchronna cykliczność kryzysów koniukturalnych oraz wojen grabieżczych.
Wszelki pokój, a w szczególności tak sztuczny i interesowny, jak ten szykowany w Ukrainie, jest z natury tymczasowy, dając jedynie obu stronom szansę na przeładowanie broni. Kupuje to tylko czas uczestnikom konfliktu, dla których ludzie pracujący pozostają zasobem i narzędziem, mięsem armatnim.
Co najważniejsze, jak widzimy przez te ostatnie lata, w całej starej Europie i zachodnim świecie państwa odczuły, że wojna za naszą wschodnią granicą jest sygnałem do szykowania się do boju. Machina propagandowa szykuje nas wszystkich do roli mięsa armatniego, potrzebnego burżuazji tym bardziej w momencie, w którym bezpośrednie starcie bloków imperialnych staje się coraz bliższą perspektywą.
2. Wojna w Ukrainie, którą rosyjski imperializm rozpętał już w 2014 r. na tle ukraińskiego Euromajdanu wykorzystując konflikt między nowym obozem władzy w Kijowie, a jej wschodnimi obwodami, próbując odbić swoje wpływy w utraconej półkolonii, nie stanowi już niestety wyjątku.
Samo wygasanie konfliktu pomiędzy Kijowem, a tzw. Ługańską i Doniecką Republiką Ludową między 2015-2022r., miało charakter czysto epizodyczny, a Rosja od samego początku nastawiona była na wykorzystanie tego konfliktu – nawet do ponownej wasalizacji Ukrainy. Wszelkie usprawiedliwienia tej grabieżczej wojny ze strony rosyjskiej są czystą farsą na tle żądzy całkowitej dominacji nad państwem ukraińskim i jego zasobami.
Co warto wspomnieć, usprawiedliwienia takie, jak chęć ‘denazyfikacji’ Ukrainy, stanowią szczególnie perfidne chwyty propagandowe. Federacja Rosyjska sama w sobie w żadnym stopniu nie stanowi zaprzeczenia, ani siły działającej przeciwko rodzimym i zagranicznym ruchom faszystowskim, sama negując demokratyczne prawa w polu wolności słowa czy zgromadzeń i dopuszczając do dyskursu publicznego najbardziej szowinistyczne z narracji.
Jednocześnie uważamy ten zabieg za instrumentalne wykorzystanie spuścizny antyfaszystowskiego oporu Armii Czerwonej i Związku Radzieckiego w II wojnie światowej, którego estetyka jest ogołacona z treści i targana przez ideologiczny śmietnik kapitalistycznej Rosji.
Natomiast państwo ukraińskie przez dopuszczenie funkcjonowania skrajnie prawicowych, wręcz faszystowskich organizacji jak choćby ‘Azow’ czy ‘Prawy Sektor’ w roli pełnoprawnych sił paramilitarnych już od 2014 r., dopuszczenie do masakry w Domu Związków Zawodowych w Odessie w 2014 r. i pozostawienie tej zbrodni bez właściwego i niezależnego śledztwa, agresywną kampanię ‘dekomunizacji’ oraz dopuszczanie eksponowania nazistowskich symboli przez członków ukraińskich sił zbrojnych gra do jednej bramki z Federacją Rosyjską. demonizując w ten sposób opór narodu ukraińskiego wobec inwazji oraz próbując wymazać jego bogatą historię antyfaszystowskiego oporu.
3. Pomimo wstępnego sukcesu klasy pracującej Ukrainy, która w 2014 r. przepędziła rosyjskich lokajów, nowi rządzący potrafili zaoferować jej, przez ten czas jedynie zmianę posiadaczy: przedsiębiorstw, infrastruktury krytycznej, ziemi i rynków – na tych zza Bugu, ale przede wszystkim zza Odry i Atlantyku. Niepodległość ekonomiczną i socjalną Ukrainy zbywano jako wartość niekompatybilną ze współpracą ze światem zachodu, chcącego poprzez dziką prywatyzację obrócić oligarchiczną, skorupowaną gospodarkę w mniej skorupowaną, ale równie oligarchiczną, której bogactwo, a być może i unijne fundusze spłynąć miały na ukraińską klasę pracującą. Wraz z poddaniem rynków i bogactwa swojego kraju w zamian za współpracę z zachodnim blokiem imperialistycznym, ukraińskie klasy rządzące od początku konfliktu w Donbasie, a w szczególności od początku pełnoskalowej inwazji rosyjskiej w rzeczywistości niestrudzenie pracują, by za zasłoną obrony przed grabieżczą napaścią Federacji Rosyjskiej ukryć imperialistyczną rywalizacją o wpływy i rynki.
Ta ‘społeczność międzynarodowa’ w swoim zachodnim, wypaczonym rozumieniu, która stanowić miała gwarant bezpieczeństwa militarnego i ekonomicznego Ukrainy po Euromajdanie, ucieka dziś od wspierania jej. Wystarczyło, by zyski z grabieży jej przedsiębiorstw państwowych oraz wpędzanie jej w spiralę zadłużenia, nie mogły zwrócić kosztów dalszej pomocy wojskowej, a zachód już ogranicza swoją pomoc.
Tym bardziej tragicznym jest, więc że rządzący Ukrainą, opierając całą infrastrukturę bezpieczeństwa i wysiłek militarny o tą właśnie pomoc ze strony nowych monopolistów, pozwolili sobie przez trzy lata pełnoskalowej wojny doprowadzić do sytuacji, w której bohaterskie poświęcenie setek tysięcy obywateli Ukrainy w jej obronie idzie podwójnie na marne.
Z jednej strony, stosując na poziomie strategicznym jedynie metody walki konwencjonalnej i rezygnując z taktyk takich jak choćby dozbrajanie masowych mobilizacji obywatelskich (jak z początku inwazji w 2022 r.), dowódcy wojsk i rządzący Ukrainy praktycznie gwarantują trwałość zdobyczy dla najeźdzcy rosyjskiego, wraz z postępującą powolną dezintegracją konwencjonalnych sił zbrojnych.
Z drugiej strony, padając w spiralę zadłużenia ekonomicznego, a tym samym i politycznego lokajstwa, rząd Zełeńskiego sprawił, że przy zmianie obozów władzy burżuazji w Ameryce ta mogła ona na swoich warunkach decydować za Ukrainę warunki pokoju, jednocześnie licząc sobie za to wysokie wynagrodzenie – nawet do połowy jej bogactwa naturalnego w postaci rud metali rzadkich. Cena wystawiona przez Amerykę wobec swojego “sojusznika” jest więc większa, niż ta, którą wystawiono Niemcom po II wojnie światowej.
Jak ostrzegał były amerykański sekretarz stanu i rzeźnik Indochin, zbrodniarz Henry Kissinger : “Bycie wrogiem Ameryki jest niebezpieczne, a bycie sojusznikiem zabójcze”.
Nic więc dziwnego, że masy pracujące Ukrainy zarówno na froncie, jak i z dala od niego z coraz większą niechęcią podchodzą do narracji, jakoby umieranie w okopach tej bratobójczej wojny było metodą dla zachowania suwerenności narodowej. Od okopów Donbasu, przez wsie Zakarpacia, aż do poligonów treningowych w Europie widzimy falę dezercji z Ukraińskich Sił Zbrojnych w skali przekraczającej 100 tysięcy żołnierzy nawet według najbardziej ostrożnych szacunków. To samo tyczy się oporu wobec przymusowej służby, która od dłuższego czasu opiera się o uliczne porwania. Te taktyki mobilizacji komisji uzupełnień wojskowych niewątpliwie spadają na najbiedniejsze masy społeczeństwa ukraińskiego, których w przeciwieństwie do bogaczy, nie stać na przekupienie urzędników komisji lub pograniczników celem ucieczki od wysłania na rzeź.
Sama Federacja Rosyjska, pomimo swojej coraz bardziej chwiejnej pozycji w Afryce, utraty wpływów w Syrii, osiąga z czasem coraz większe sukcesy w wojnie w Ukrainie. Jej siła wojskowa zasilana przez zagranicznych kontraktorów, ochotników, więźniów i nowe fale zmobilizowanych żołnierzy – głównie z regionów zamieszkałych przez mniejszości etniczne – zdaje się nie wywoływać takiego oporu w domu, jak choćby wywołują łapanki TCK w Ukrainie. Jednocześnie Putin po wyeliminowaniu Prigożyna i jego grupy Wagnera jako siły politycznej i tym samym ujednoliceniu dowództwa sił zbrojnych, zdaje się nie posiadać większych zagrożeń wewnątrz obozów rosyjskiej burżuazji. Przede wszystkim jednak, wraz z utratą zainteresowania przez imperialistów, którzy mieli stać solidarnie po stronie Ukrainy – Federacja Rosyjska, osiąga coraz większe sukcesy w zrzuceniu z siebie ograniczeń izolacji międzynarodowej. Tak też i ofensywa ukraińska w obwodzie kurskim nie wzruszyła w żadnym stopniu stabilności i polepszającej się pozycji Rosji w tym konflikcie. Nie osiągnąwszy żadnych celów strategicznych utknęła ona w miejscu i nie stanowi istotnej karty przetargowej w propozycjach rozejmu wysuwanych przez Rosję i USA za plecami Ukrainy.
W obliczu coraz bardziej tragicznej sytuacji Ukrainy zagubieni imperialiści w Berlinie, Paryżu jak i rządzący w Polsce potrafią jedynie oburzać się, że przy stole negocjacyjnym USA i Federacji Rosyjskiej, przy którym Ukraina ma być rozdzielona pomiędzy jej zdobywców i mocodawców w Kijowie – ma nie być miejsca dla polskich elit finansowych. Poza oburzeniem nad dominacją USA przy negocjacjach tego kruchego pokoju mogą oni jedynie oferować nam jedno – ogromną militaryzację w zgodzie z najnowszymi dyktatami Waszyngtonu.
4. Wojna w Ukrainie jest wykorzystywana przez wszystkie kraje starej Europy, które pod jej pretekstem prowadzą forsowną i intensywną militaryzację. Wojenna i ksenofobiczna nagonka wykorzystywana jest, żeby pchnąć kolejne narody do wojny i eskalować konflikt do jego naturalnej konkluzji – otwartej konfrontacji dwóch bloków imperialistycznych. Najbardziej widoczne jest to w krajach granicznych NATO, w tym w Polsce, gdzie wojenna propaganda i rewanżystowskie hasła rozbrzmiewają na ulicach i w budynkach parlamentów. Militaryzowana i zaminowana jest granica, powiększana jest armia, słychać postulaty przywrócenia obowiązkowego poboru wojskowego. Nadchodzący konflikt oraz potrzeba przygotowania do niego są na ustach każdego polityka. Wszędzie, gdziekolwiek się nie przysłuchać, słychać dźwięk bębnów wojennych.
Rozsiewana panika i wojenna gorączka służy jak zwykle tylko jednemu – interesom kapitału i tym, którzy panują w jego imieniu. Konflikty o strefy wpływów i rynki zbytu toczone są zawsze kosztem pracujących – opłacających cenę wciąż postępującej militaryzacji, umierających w okopach wojen, prowadzonych przez elity. W rosnącej atmosferze strachu i niepokoju przepychane zostają kolejne kontrakty zbrojeniowe. Miliardy publicznych pieniędzy trafiają do kieszeni zagranicznych potentatów przemysłowych – amerykańskich, francuskich, niemieckich i koreańskich koncernów zbrojeniowych. Kolejne trafią do rodzimych wytwórców machin masowego mordu, których, także w Polsce, mamy pod dostatkiem. Po drodze kolejne miliony wylądują w kieszeniach urzędników i polityków, traktujących te kontrakty i przetargi jako szansę na łatwy zysk i wejście do świata bogaczy.
Cały świat zbroi się w przygotowaniu na kolejną odsłonę tego samego konfliktu – ciągłej walki o nowe rynki, tanią siłę roboczą i surowce naturalne, w której całe narody posłane zostaną na śmierć pod państwowymi flagami, w imię zysku kilku kapitalistów i ich przedsiębiorstw. Koszty trwającej i eskalującej wojny poniesiemy wszyscy.
5. Wybuch konfliktu w Ukrainie i postępująca eskalacja działań wojennych doprowadziły do przemieszczeń ludności w skali, której Stary Kontynent dawno już nie widział. Według oficjalnych szacunków ponad 7 milionów obywateli Ukrainy opuściło swój kraj. Niektóre raporty donoszą nawet o 10 milionach uchodźców i imigrantów ukraińskich. Prawie milion z nich zdecydował się na pobyt w Polsce – jesteśmy dla diaspory ukraińskiej trzecim najpopularniejszym krajem docelowym, zaraz po Rosji i Niemczech.
Pomimo wielu zapewnień, głośno wygłaszanych przez prawie wszystkie partie polityczne, szukający schronienia w Polsce Ukraińcy nie odnaleźli nad Wisłą spokoju ani tak potrzebnej opieki. Uciekając przed wojną znaleźli się oni w kraju, który nie był i nie jest w stanie zapewnić im społecznego minimum, przysługującego obywatelom Polski. Wciąż obserwujemy problemy uchodźców i imigrantów z dostępem do edukcji, służby zdrowia i świadczeń socjalnych.
Nie pomaga przy tym rosnąca w Polsce ksenofobia. Wiele ugrupowań zaczęło budować swoje poparcie na sianiu nieufności, nienawiści i paranoji wobec ludzi zza naszej wschodniej granicy. Towarzyszy temu typowa nacjonalistyczna polityka, postrzegająca ludzi z zewnątrz jako ‘zagrożenie’ czy konkurencję wobec ‘prawdziwych polskich obywateli’, których podatki mają iść na utrzymanie i opiekę nad uchodźcami. Antyukraińska nagonka opiera się także na od dawna obecnej w Polsce rusofobii, łącząc negatywne stereotypy o dwóch narodach, dając Polakom wygodną opcję antypatii do obu narodowości i obu stron konfliktu. Pojawiają się w debacie publicznej postulaty deportacji Ukraińców, czasem podparte chęcią wysłania ich na front z niechybnym życzeniem śmierci – takie hasła niczym nie różnią się od wezwań do mordu i godne są potępienia.
Jako marksiści i marksistki nie uważamy, żeby obowiązkiem człowieka było ryzykowanie życiem by bronić burżuazyjnych i nacjonalistycznych interesów elit własnego kraju. Popieramy ukraińskie i rosyjskie ugrupowania robotnicze, które sprzeciwiają się rządom swoich krajów i potępiają wojnę, nie dając się złapać na fałszywe hasła szowinistycznego patriotyzmu. Popieramy i będziemy wspierać imigrantów, którzy pragną żyć w pokoju w naszym kraju, z dala od wybuchów bomb, działań służb poborowych i nalotów dronów. Uważamy, że zasługują oni na ten pokój. Uważamy też, że Polska powinna zapewnić im należytą ochronę, nie oczekując w zamian korzyści, nie podejmując też działań mających na celu ich przymusową asymilację, jakie to działania podejmowane są aktualnie.
6. Najtrafniej pozycję ruchu antywojennego określił represjonowany przez władze kijowskie Pracowniczy Front Ukrainy w swojej publikacji “Walka ideologiczna jest najważniejszym polem bitwy”. W swobodnym tłumaczeniu ich stanowisko brzmi:
“Stoimy przeciwko rosyjskiej inwazji Ukrainy, przeciwko ukraińskiej inwazji Rosji i przeciwko rosyjskim prowokacjom, których celem jest eskalacja konfliktu. Tak, my i nasi internacjonlistyczni towarzysze z Rosji wspieramy pozycję rewolucyjnego defetyzmu, sprzeciwiamy się naszym własnym rządom w czasie wojny. Jednak w żaden sposób nie wspieramy przegranej naszego kraju z obcych rąk, naszej kapitulacji wobec nich.”
Co istotne dla ukraińskich i rosyjskich marskistów nie są to gołosłowne stanowiska, PFU za rzekome publiczne agitowanie swojej klasowej postawy wobec tego konfliktu doświadcza represji w postaci aresztowań i szykującego się upolitycznionego procesu ze strony kijowskich elit i ich służb. Natomiast w Rosji liczne ataki sabotażowe na centra poborowe, komisje uzupełnień wojskowych i logistykę wojenną przeprowadzane są przez rodzime organizacje marksistowskie.
Nie wiemy, czy istniałoby trafniejsze określenie naszej pozycji wobec wojny na wschodzie, niż pozycja Robotniczego Frontu Ukrainy. Podobnie jak internacjonalistyczne organizacje marksistowkie na miejscu – stoimy przeciwko wojnie, jej sprawcom i próbom jej eskalacji. Stoimy po stronie ludzi pracujących, niezależnie od dzielących ich granic i lini frontu. Popieramy trwały pokój, emancypację ludu pracującego w ramach powrotu demokratycznych struktur i wspólną walkę przeciwko spracom tej wojny – elitom Moskwy, Waszyngtonu i Brukseli.
7. W trzecią rocznicę rozpoczęcia konfliktu zostaje nam ponownie powtórzyć to wezwanie. Świat szykuje się na kolejne stacie imperialistycznych bloków, szwy aktualnego systemu trzeszczą, starając się sprostać oporowi wobec wojennego podżegactwa, propagandy i zbrojeń, towarzyszącym kolejnym eskalacjom. Tym bardziej musimy wzmocnić nasz sprzeciw wobec politycznego oportunizmu z obu stron sceny politycznej, który pod pretekstem wysiłku obronnego dążyć będzie do dalszego utrzymania przy życiu i rozwoju imperialistycznej wojny i sił zbrojnych krajów burżuazyjnych. Trwająca na Ukrainie wojna odsłania karty; pokazuje kto jest po stronie pokoju, a kto sprzyja wojennym podżegaczom imperializmu. My, wraz z naszymi towarzyszami zza wschodniej granicy, stać będziemy zawsze po stronie pokoju i emancypacji klasy pracującej.
Niech żyje lud pracujący wolnej Ukrainy i Rosji, sprzeciwiający się każdego dnie wojennym zapędom!
Precz z podżegaczami wojennymi na usługach imperialistów!
Niech żyje pokój!