Dla organizacji socjalistycznych kwestia polityki rolnej powinna być jedną z najważniejszych, ponieważ to ona stanowi fundament funkcjonowania społeczeństwa. Kryzysy ostatnich lat jasno pokazują, jak ważne jest posiadanie wydajnego sektora rolniczego, dzięki któremu nie musielibyśmy martwić się zerwanymi łańcuchami dostaw, brakami w zaopatrzeniu i skokowymi wzrostami cen żywności. Efekty braków w tej dziedzinie obserwować możemy codziennie na sklepowych półkach. Niestety, wiele wskazuje na to, że w obliczu światowego kryzysu polityki neoliberalnej do takich sytuacji będzie dochodzić coraz częściej.
Położenie Polski jest tym bardziej kuriozalne, że jesteśmy państwem o klimacie umiarkowanym, z urodzajnymi glebami, które mogłoby z powodzeniem wyżywić nie tylko nas. Chociaż oczywiste jest, że nie jesteśmy w stanie wyprodukować absolutnie każdego rodzaju żywności — to jeżeli chodzi o podstawowe produkty rolne, nasi rolnicy mogliby zaopatrzyć nas we wszystko, czego potrzebujemy.
Nawet w państwach kapitalistycznych „wolny rynek” zdaje się nie do końca dotyczyć rolnictwa. Dopłaty, preferencyjne kredyty rolne, udostępnianie maszyn rolniczych, import technologii w celu unowocześnienia produkcji i zwiększenia jej wydajności, a także państwowe skupy plonów — to tylko niektóre przykłady interwencjonizmu państwowego w proces produkcji żywności. Dzieje się tak, ponieważ nawet politycy burżuazyjni rozumieją, że gdyby całkowicie pozostawić gospodarowanie żywnością w rękach prywatnych przedsiębiorstw, całemu państwu groziłoby uzależnienie od rynków zewnętrznych. To z kolei umożliwiałoby szantaże i naciski ze strony innych państw czy prywatnych korporacji.
Oto właśnie absurd gospodarki kapitalistycznej. Państwa nastawione na masową produkcję produktów rolnych (często w formie szkodliwych dla środowiska naturalnego monokultur) są w stanie sprzedawać je po tak niskich cenach, że pozostają konkurencyjne wobec rodzimych produktów, nawet mimo dużych kosztów transportu. W gospodarce kapitalistycznej, nastawionej tylko na zysk, jeśli bardziej opłaca się sprowadzić coś z zagranicy, to kwestie jakości tej żywności, zagrożenia ekologicznego związanego z transportem, a w dłuższej perspektywie także bezpieczeństwa żywnościowego — schodzą na drugi plan.
Dowodem na niedorzeczność braku regulacji w rolnictwie może być sytuacja, w której znaczne ilości zboża technicznego z Ukrainy trafiły na polski rynek konsumencki. Dlaczego rząd i Agencja Skupu Rolnego nie kontrolowały sytuacji? Czy w Polsce istnieje tak silne lobby zewnętrzne i presja ze strony USA, Komisji Europejskiej i rządu Ukrainy, że trzeba było zrezygnować z kontroli jakości sprowadzanych produktów rolnych? A może doszło do chwilowego zaćmienia umysłowego wszystkich osób decyzyjnych na wszystkich szczeblach i urzędnicy po prostu zapomnieli, jakie są powody interwencjonizmu państwowego w rolnictwo? Dlaczego strona polska nie negocjowała odpowiednio wcześnie i nie była dostatecznie stanowcza wobec partnerów w kwestii tranzytu zboża ukraińskiego przez terytorium Polski? Dlaczego nie proponowano podzielenia kosztów pomiędzy wszystkich sojuszników i partnerów Ukrainy?
Odpowiedzi mogłoby dostarczyć jedynie śledztwo badające powiązania osób odpowiedzialnych za decyzję o dopuszczeniu tego zboża na rynek z ukraińskimi i polskimi oligarchami, którzy jako jedyni zyskali coś na tym procederze. Warto dodać, że dla swojego zysku byli w stanie zaryzykować przyjazne stosunki międzypaństwowe i wzrost nastrojów antyukraińskich w Polsce.
W przeciwieństwie do prawicy wiemy, że narodowość właściciela danego biznesu ma się nijak do jakości produktów i do tego, jak traktowani są jego pracownicy. Z drugiej strony rozumiemy, że uzależnienie od importu z zagranicy może w przypadku kolejnych kryzysów doprowadzić nie tylko do drenowania naszych portfeli, ale i gorszych konsekwencji.
Uważamy, że słaba kondycja rolnictwa w Polsce wynika m.in. z rozdrobnienia w rękach prywatnych. Jednak czujemy też zagrożenie wynikające z dążenia zagranicznych i polskich lobbystów do konsolidacji gospodarstw rolnych w nowoczesne wielkopowierzchniowe folwarki. Niestety, znajdujemy się między młotem a kowadłem. Wybór między brakiem wydajności a biedą i wyzyskiem nie pozwoli nam osiągnąć stabilności dla ludzi pracy. Zastanówmy się więc, jak doprowadzić do zwiększenia wydajności polskiego rolnictwa bez zwiększania wyzysku wobec pracowników i pracownic sektora rolniczego.
W dobie zmian klimatycznych, skutkujących w naszym regionie m.in. licznymi suszami, polityka żywnościowa nie może być obiektem lobbingu i manipulacji. Każde władze, bez względu na ich stosunek do własności prywatnej, muszą dążyć do zagwarantowania podstawowego bezpieczeństwa żywnościowego dla lokalnej ludności.
POSTULUJEMY:
- Rzetelne śledztwo i pociągniecie do odpowiedzialności osób, które przyczyniły się do strat w polskim sektorze rolniczym oraz naraziły zdrowie i życie naszych obywateli.
- Zwiększenie standardów kontroli nad żywnością, która trafia na nasze stoły. Utrzymanie blokady importu zboża i innych płodów rolnych z Ukrainy do czasu zapewnienia satysfakcjonujących warunków kontroli importowanych produktów żywnościowych. Każdorazowe uzależnienie decyzji o otwarciu krajowego rynku na import artykułów rolnych od wpływu na sytuację polskich pracowników rolnych.
- Negocjacje polskiego rządu z partnerami międzynarodowymi w sprawie tranzytu ukraińskiego zboża i żywności do krajów trzecich, w celu wypracowania wspólnej strategii pomocy, która nie będzie zagrażać bezpieczeństwu i zdrowiu Polek i Polaków.
- Wprowadzenie podatku od śladu węglowego na żywność pochodzącą z importu, której nie uprawiamy w Polsce.
- Zwiększenie uprawnień i finansowania Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa.
- Państwowe wsparcie w formie preferencyjnych kredytów na nowoczesny sprzęt rolniczy i gwarancji skupu wytworzonej żywności dla rolników indywidualnych decydujących się na utworzenie lub dołączenie do rolniczych spółdzielni produkcyjnych.